Początek października. Olsztyn. Prawie 60 osób z Polski i Niemiec, samorządowcy, naukowcy, zwykli mieszkańcy. 15. Polsko-Niemiecki Kongres Samorządowy. Na papierze: agenda, panel dyskusyjny, prezentacje. W rzeczywistości? Rozmowy, których się nie prowadzi na salonach, pytania, które czasem bolą, i chwile, gdy historia przestaje być abstrakcją.
Zapraszam Cię do środka tej sali. Bo to, co się tam wydarzyło, dotyczy nas wszystkich, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad losem mniejszości narodowych, czy po prostu próbujesz zrozumieć, dlaczego współpraca z sąsiadami czasami jest tak cholernie trudna.
Kongres zorganizowała Landsmannschaft Ostpreußen, a tematem przewodnim było miejsce mniejszości, przede wszystkim niemieckiej, w regionie warmińsko-mazurskim. Brzmi poważnie? Może. Ale sedno wydarzenia to coś bardzo uniwersalnego: jak żyć razem, pamiętając o przeszłości, ale nie pozwalając, by nas zdominowała.
Relacje polsko-niemieckie: trudna historia, wspólna przyszłość?
Profesor Krzysztof Gładkowski w swoim wystąpieniu przywołał ważne momenty w historii relacji między naszymi krajami. Spotkanie Kohla z Wałęsą w 1989 roku. Traktat dobrosąsiedzki z 1991. To rzeczy, które otworzyły drzwi do porozumienia.
Dzisiaj w Polsce działa około 5000 niemieckich firm. Organizuje się wydarzenia kulturalne, kursy językowe, wspólne projekty młodzieży. Ale, i to kluczowe "ale", często na poziomie polityki coś zgrzyta. Zmiany rządów w Warszawie i Berlinie nie zawsze służą relacjom.
Podczas kongresu padło pytanie: kto wstrzymuje dialog, Berlin czy Warszawa? Jedna z uczestniczek, nauczycielka z Ostródy, stwierdziła, że czuje się wykorzystywana w walce politycznej. To pokazuje, że temat jest nadal żywy i budzi emocje.
Między polityką a człowieczeństwem
Zuzanna Witkowska, młoda germanistka, powiedziała coś, co chyba najlepiej podsumowuje atmosferę kongresu:
"Ludzie się dogadują, kiedy trzyma się politykę z dala."
Proste słowa, które trafiają w samo sedno. Jej praca magisterska o stosunkach polsko-niemieckich po 1945 roku pokazuje, że dialog jest możliwy, nawet po takiej historii.
Rozmawiała z mieszkańcami z obu stron. Słuchała o wypędzeniach, wspomnieniach, ale też o wspólnym śpiewaniu, czy organizowaniu festiwali. Czasem to właśnie młodzi ludzie, tacy jak ona, pokazują, że przyszłość może być inna.
Głos przeszłości, który nie milknie
Jednym z najmocniejszych punktów kongresu była prezentacja archiwalnych materiałów, filmy z polskiej kroniki filmowej, zdjęcia Olsztyna z 1945 roku. Zrujnowane ulice, niepewność w oczach mieszkańców, cisza zniszczonego miasta.
Wolfgang Freyberg i Gabriela Blank przypomnieli, że po wojnie dla Niemców, którzy zostali na Warmi i Mazurach, życie było trudne. Nie mogli mówić w swoim języku. Nie mogli pracować w urzędach. Dopiero w ostatnich dekadach sytuacja się zmieniła.
Dziś działa Związek Niemieckich Społeczności, zrzeszający 15 organizacji. Można mówić po niemiecku, uczyć dzieci historii przodków. To ogromny krok naprzód i przykład, że zmiana jest możliwa.
Nie tylko Niemcy - mniejszość romska też ma głos
Roland Bilicki, przedstawiciel mniejszości romskiej, opowiedział bardzo osobistą historię. Jego babcia była Niemką, część rodziny pochodziła z Rumunii. A Olsztyn? Ich nowy dom.
Najbardziej poruszył mnie moment, w którym opowiedział o swoim ojcu. Człowieku, który w latach 60. walczył o edukację i zatrudnienie Romów. Pomagał im się osiedlać, zakładać spółdzielnie, uczyć dzieci czytania i pisania.
W czasach, gdy mniejszości były często odsuwane na margines, to była prawdziwa rewolucja. Dziś Romowie w Olsztynie są integralną częścią społeczności, są listonoszami, kierowcami, muzykami, sportowcami. To konkretne dowody na to, że integracja działa.
Pamięć, która buduje tożsamość: Dom Mendelsohna
Nie sposób nie wspomnieć o pracy Stiftung Borussia, czyli organizacji społeczno-historycznej działającej w Olsztynie. Kornelia Kurowska pokazała, jak wielką rolę odgrywa świadome pielęgnowanie lokalnego dziedzictwa.
Ich największy sukces? Odrestaurowanie Domu Mendelsohna przy cmentarzu żydowskim. To pierwsze dzieło wybitnego architekta i zarazem symbol otwartości na wielokulturową przeszłość miasta.
Warmia i Mazury to przecież nie tylko Polacy. To również Żydzi, Niemcy, Ukraińcy, Litwini. Dlatego konserwowanie miejsc pamięci to nie tylko nauka, ale też rodzaj mostu, między tym, co było, a tym, co może być.
Nowe zagrożenia, stare pytania
Kongres nie ograniczał się do historii i kultury. Burmistrz Jedwabna, Sławomir Ambrozius, przypomniał, że dziś żyjemy w cieniu nowego zagrożenia, wojny za wschodnią granicą.
Rosyjskie manewry wojskowe "Zapad 25", które odbywają się zaledwie 20 kilometrów od polskiej granicy, to sygnał ostrzegawczy. Czy Warmia i Mazury są bezpieczne? Czy jako region jesteśmy gotowi na to, co może nadejść?
W takich chwilach współpraca, lokalna i międzynarodowa, nabiera nowego sensu. Warto o tym pamiętać.
Wspólny dialog - więcej niż słowa
Na koniec, co nam daje taki kongres? Czemu służymy, rozmawiając o rzeczach trudnych, niejednoznacznych, czasem bolesnych?
- Uczymy się słuchać - nie tylko swojej wersji historii.
- Budujemy zaufanie - krok po kroku, poza polityką.
- Dajemy głos tym, którzy często są w cieniu - Romom, Niemcom, Żydom.
- Tworzymy podstawy codziennego dialogu - w szkołach, urzędach, na ulicy.
Nie wszystko uda się od razu. Ale może właśnie w tej drobnej pracy, w otwartości młodej germanistki, w odrestaurowanym domu architekta, w opowieści o romskim ojcu, tu kryje się nadzieja.
Zaproszenie
Ten blog nie kończy historii, on ją zaczyna. Może Ty też masz coś do powiedzenia? Może znasz kogoś z mniejszości, który chce się podzielić swoją opowieścią? A może po prostu chcesz lepiej poznać historię Warmii i Mazur?
Niezależnie od tego, skąd jesteś i kim jesteś, jedno jest pewne, dialog ma sens. I tu, w sercu Olsztyna, ten dialog trwa.

0 Komentarze