100 urodziny Eriki Schneidereit: historia ucieczki, wojny i przetrwania

A close-up, conceptual image of an elderly woman's wrinkled hands knitting with colorful yarn. The hands are in sharp focus and illuminated by warm light. The background is a blurred, faded, and sepia-toned photograph of a snowy, rural East Prussian landscape, symbolizing a long life and the resilience found after enduring historical hardships.

30 stycznia 1945 roku, Bałtyk. Statek "Wilhelm Gustloff" z 10 tysiącami uciekinierów na pokładzie tonie w lodowatej wodzie. Ginie więcej ludzi niż na Titanicu. Wśród tych, którzy NIE wsiedli na ten statek śmierci, była 19-letnia Erika z Prus Wschodnich. Dziś ma 100 lat i wciąż dzierga skarpety dla wnuków.

Co sprawia, że niektórzy ludzie przetrwają piekło historii, a inni nie? Dlaczego los jednych zawisa na włosku, podczas gdy inni, mimo wszystkich przeciwności, dożywają stu lat z uśmiechem na ustach? Historia Eriki Marthy Schneidereit to odpowiedź na te pytania. To opowieść o kobiecie, która zaczęła życie w kraju, który już nie istnieje, a skończyła je jako świadek niemal całego XX wieku.

Gdzie wszystko się zaczęło: Prusy Wschodnie i region Memel

Erika urodziła się 11 sierpnia 1925 roku we wsi Gurgsden, w rejonie Heydekrug w dzisiejszej Litwie. Wtedy był to kawałek niemieckiego świata, Prusy Wschodnie. Obszar ten, znany także jako Memelland, był tyglem narodowości: mieszanka Niemców, Litwinów i innych kultur, które od pokoleń żyły obok siebie.

Po I wojnie światowej region ten przechodził z rąk do rąk, od Niemiec, przez Litwę, aż znowu do III Rzeszy. Życie zwykłych ludzi, takich jak rodzina Eriki, toczyło się w cieniu wielkiej polityki. Jak potrafiła wtedy funkcjonować rodzina rolników, która miała kilka krów i kur hodowanych na swoje potrzeby? Czas płynął tu spokojnym rytmem wsi,  do czasu, aż historia postanowiła wszystko zmienić.

Wojna rozdziera dom rodzinny

Gdy wybuchła II wojna światowa, Erika była nastolatką. W 1945 roku, mając zaledwie 19 lat, jej życie wywróciło się do góry nogami. W obliczu nadciągającej Armii Czerwonej miliony Niemców zaczęły uciekać z Prus Wschodnich w ciemno, często w środku zimy, na piechotę lub sankami.

Rodzina Jonischkies (tak brzmiało panieńskie nazwisko Eriki) dołączyła do tych uciekających. Z drewnianym wozem, przez mrozy i śnieżyce, próbowali dostać się na zachód. Wśród tych dramatycznych wydarzeń wydarzył się cud, Erika nie wsiadła na statek Wilhelm Gustloff.

Dlaczego to takie ważne? Bo 30 stycznia 1945 roku ten statek został zatopiony przez sowiecki okręt podwodny. Zginęło ponad 9 tysięcy ludzi, więcej niż na Titanicu! Erika z rodziną dostała się na inny statek, dzięki czemu uratowała życie.

Nowe życie pośród gruzów i nieznajomych

Po wojnie życie nie stało się od razu łatwiejsze. Rodzina schroniła się najpierw w Westrhauderfehn w Dolnej Saksonii. Z rolników stali się pracownikami najemnymi, pomagali w gospodarstwach, paśli krowy, zbierali kartofle. To była ciężka, fizyczna praca, ale bez niej nie mieliby co jeść.

Później przeprowadzali się jeszcze wiele razy, m.in. do Düsseldorf, Timmel i Aurich. Tak wyglądała rzeczywistość tysięcy Niemców wypędzonych z ojczyzny, ciągłe szukanie pracy i dachu nad głową. Ale Erika się nie poddawała.

Miłość i rodzina: kotwica w nowym świecie

W końcu, w ważnym momencie swojego życia, Erika poznała Ericha Schneidereita, na jednym z tzw. "zjazdów krajowych" dla wypędzonych. Ślub wzięli w 1954 roku i zaczęli wspólne życie w Großefehn, gdzie urodziło się ich dwóch synów, Klaus i Reinhard.

W 1963 roku cała rodzina, wraz z rodzicami Eriki i jej bratem, znalazła swoje miejsce w Wuppertalu. Własny dom to było wielkie osiągnięcie. Ale życie nadal nie było bajką. Mąż Eriki doznał wypadku w pracy i został zmuszony do przedwczesnej emerytury. Żyli skromnie, ale jak mówią jej synowie: „nigdy nie chodziliśmy głodni”.

Rękodzieło z serca

Erika przez całe życie kochała dzierganie. Marzyła o pracy w sklepie z włóczkami i szydełkami, ale życie potoczyło się inaczej. Mimo to, dziergała dla rodziny z pasją. Do dziś jej dzieci i wnuki noszą czapki i skarpety, które zrobiła własnoręcznie. Czy to nie najprostszy, ale najpiękniejszy sposób wyrażania miłości?

100 lat życia i wciąż uśmiech na ustach

W 2021 roku Erika przeprowadziła się do domu opieki Haus Waldfrieden w Halver. To nowoczesny ośrodek z domkami dla małych społeczności, taka starsza wersja życia wspólnotowego.

A w 2025 roku wydarzyło się coś niezwykłego, Erika skończyła 100 lat! Było to święto nie tylko dla rodziny, ale dla całej lokalnej społeczności. Przyszedł zastępca burmistrza, życzenia złożył także premier landu, a ona? Sama przeczytała odczytany list z gratulacjami, nadal mając bystry umysł i poczucie humoru.

Co było jej sekretem długowieczności?

Zapytana o receptę na długie życie, Erika odpowiedziała krótko: "Ciężka praca". Może to właśnie upór, praca i poczucie odpowiedzialności dały jej siłę, by przejść przez wszystko, co przyniósł wiek XX i nadal uśmiechać się w wieku stu lat?

Gdy historia staje się osobista?

To nie tylko opowieść jednej kobiety. To historia całego pokolenia, które musiało się zmierzyć z wojną, ucieczką i budowaniem życia od nowa. Jej życie pokazuje, że mimo traum, możliwe jest szczęście, że miłość do rodziny daje siłę, i że warto pielęgnować to, co się naprawdę liczy.

  • Prusy Wschodnie dziś nie istnieją, ale pamięć o nich przetrwała w ludziach takich jak Erika.
  • Miliony Niemców zostało przesiedlonych, ale wielu z nich, jak Erika, znalazło nowe domy.
  • Historia statku Wilhelm Gustloff to jeden z największych dramatów XX wieku, a Erika była o włos od tragedii.

Włóczka łączy pokolenia, pamięć łączy czas

W świecie, który pędzi do przodu, takiej historii jak ta nie wolno zapomnieć. Erika Martha Schneidereit to nie tylko kobieta, która dożyła stu lat. To żywy pomost między przeszłością a teraźniejszością, opowieść o odporności, miłości i sile zwykłego człowieka wobec wielkich wydarzeń historii.

Jeśli kiedyś zastanawiacie się, czy da się przetrwać wszystko, przypomnijcie sobie Eriki Schneidereit. Urodziła się w kraju, który już nie istnieje, przetrwała najgorszą wojnę w historii ludzkości i nadal dzierga skarpety dla wnuków. To historia, która z pewnością zasługuje na pamięć.

Prześlij komentarz

0 Komentarze