Zamień lasy na dym, ciszę na łoskot maszyn, a jeziora na kopalnie. Wyobraź sobie, że pewnego dnia pakujesz dobytek na wóz i wyruszasz w nieznane. Nie z własnej woli, ale z konieczności. Tak właśnie ponad 150 lat temu postąpiły dziesiątki tysięcy Mazurów, opuszczając malownicze, ale biedne Mazury, by na zawsze zmienić oblicze niemieckiego Zagłębia Ruhry. To nie jest opowieść o pojedynczych śmiałkach, to historia masowej migracji, która stworzyła w sercu przemysłowych Niemiec... "Mały Ortelsburg".
Dlaczego akurat oni? Dlaczego akurat tam? I jak to możliwe, że w ciągu kilku dekad spora część Gelsenkirchen, miasta, które dziś kojarzy się z piłką nożną i ciężkim przemysłem, mówiła po mazursku, modliła się w ewangelickich kościołach i piekła chleb według starych, mazurskich przepisów?
To nie tylko historia o pracy i zarobku. To opowieść o tym, jak w obcym kraju, wśród obcych ludzi, można zbudować nowy dom i jak ta nowa wspólnota zmieniła zarówno region Ruhry, jak i samych Mazurów. Bo choć dziś po mazurskiej mowie i tradycjach pozostały już tylko strzępy, to w nazwiskach, na grobach i w rodzinnych opowieściach wciąż żyje pamięć o tych, którzy przenieśli swoje Mazury... na zachód.
Skąd ci Mazurzy i dlaczego do Ruhry?
Masuria, czyli dzisiejsze Mazury, to region znany z pięknych jezior i lasów. Ale 150 lat temu była to biedna, głównie rolnicza kraina pod panowaniem Prus. Ludzie żyli skromnie, często biednie. Gospodarstwa były małe, dzielone między dzieci, więc z pokolenia na pokolenie trudniej było z nich wyżyć.
W tym samym czasie w zachodnich Niemczech, szczególnie w rejonie Zagłębia Ruhry, trwała przemysłowa rewolucja. Powstawały kopalnie węgla, huty stali, a przede wszystkim: potrzebowano rąk do pracy. I to tysięcy rąk!
Przedsiębiorstwa zaczęły więc rekrutować pracowników na wschodzie. Organizowano wyprawy rekrutacyjne do Mazur: obiecywano dobre zarobki, mieszkania, a nawet przydomowe ogródki. Dla młodych Mazurów była to szansa na lepsze życie i całkiem spora grupa zdecydowała się wyruszyć na zachód.
Gelsenkirchen, jak Mazurzy stworzyli "Klein Ortelsburg"
Początkowo Gelsenkirchen był prawie wioską w 1819 roku miał zaledwie 500 mieszkańców. Ale pod wpływem przemysłu i fali migracji, liczba ludności zaczęła gwałtownie rosnąć. Do 1949 roku, dwie trzecie jego mieszkańców miało korzenie... w jednym konkretnym powiecie, Ortelsburgu na Mazurach.
To właśnie dlatego Gelsenkirchen zyskał przydomek "Klein Ortelsburg", czyli "Małe Szczytno". Mazurzy osiedlali się całymi grupami. Rodzina ściągała rodzinę, znajomi znajomych, efektem były funkcjonujące lokalnie mazurskie wspólnoty.
Gdzie się osiedlali?
- Ortelsburczycy (Szczytno) w Gelsenkirchen
- Migranci z Neidenburga (Nidzica) w Wattenscheid
- Ci z Osterode (Ostróda) w Bochum
- Z Lötzen (Giżycko) w Wanne
Nie były to więc przypadkowe wybory. Liczyły się więzi rodzinne i lokalne, co ułatwiało adaptację.
Mazurzy: nie tacy Polacy, jak myślisz
Choć mówili gwarą bliską językowi polskiemu, Mazurzy identyfikowali się inaczej niż Polacy z Wielkopolski czy Górnego Śląska. Przede wszystkim byli ewangelikami, czyli protestantami, podczas gdy większość polskich migrantów była katolikami.
To robiło ogromną różnicę. W protestanckich strukturach Kościoła znaleźli wsparcie i zrozumienie. Duchowni uczący się języka mazurskiego byli wysyłani specjalnie do regionów, gdzie mieszkali Mazurzy. Nabożeństwa prowadzono w ich języku, a także wspierano lokalne grupy modlitewne, tzw. gromadki.
Jak się zintegrowali z niemieckim społeczeństwem?
W porównaniu do katolickich Polaków, Mazurzy o wiele szybciej zbliżyli się do reszty niemieckiego społeczeństwa. Dlaczego?
- Byli lojalni wobec Prus i cesarza
- Praktykowali religię bliską Niemcom, protestantyzm
- Unikali polityki narodowej, nie angażowali się w ruchy niepodległościowe
To wszystko sprawiło, że postrzegano ich jako "swoich". Otwierało to możliwości awansu w pracy, dostępu do edukacji dla dzieci, a także zmniejszało ryzyko dyskryminacji.
Kultura, język i życie codzienne
Mazurzy przywieźli ze sobą nie tylko siłę roboczą, ale i kulturę. Mówili własną gwarą, mieszaniną starego polskiego i niemieckiego. Ale wrażliwość na różnice językowe oraz naciski administracyjne sprawiły, że język ten szybko zaczął zanikać. Już drugie pokolenie przechodziło na niemiecki.
Ciekawe? Z jednej strony tak, bo oznaczało integrację. Ale z drugiej, powolne znikanie unikalnej tradycji, przysłów, pieśni i historii rodowych.
W domach Mazurów długo jeszcze unosiły się zapachy regionalnych potraw, kobiety nosiły skromne czarne suknie (zgodne z ich religijnym umiarkowaniem), a dzieci słuchały opowieści z Mazur. Ale z biegiem lat, to wszystko również stało się wspomnieniem.
Co dziś pozostało z mazurskiej historii w regionie Ruhry?
Może już nie tak łatwo usłyszeć mowę mazurską na ulicach Gelsenkirchen, ale historia tej społeczności nadal żyje. Gdzie?
- W surnamach (nazwiskach), które możemy znaleźć w książkach telefonicznych czy na grobach
- W lokalnych muzeach i izbach pamięci, które coraz częściej dokumentują historię Mazurów
- W opowieściach rodzinnych, wielu mieszkańców Ruhry ma babcie czy dziadków, którzy mówią: "moja mama pochodziła z Ortelsburga"
Dlaczego warto pamiętać o tej historii?
Mazurzy to modelowy przykład integracji: ludzie z innej części kraju, innej tradycji językowej i kulturowej, którzy jednak potrafili odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości. I nie tylko "przetrwali", ale pomogli współtworzyć niemiecką gospodarkę i społeczeństwo.
Ich historia pokazuje, że każde miasto, nawet przemysłowe, ciężkie, robotnicze jak Gelsenkirchen, może mieć w sobie ślady dalekich krain, takich jak mazurskie warmińskie wioski. To opowieść o migracji, ale też o pamięci, wzajemnym zrozumieniu i sile wspólnoty.
Podsumowanie
Mazurzy w Zagłębiu Ruhry to nie tylko ciekawostka z przeszłości. To część większej opowieści o tym, jak tworzy się Europa. Przez ludzi, którzy ruszają w drogę nie dlatego, że chcą, ale dlatego, że muszą. Którzy szukają pracy, szansy, domu. I często znajdują go tam, gdzie nikt się tego nie spodziewał.
Więc następnym razem, gdy usłyszysz o Gelsenkirchen, pomyśl nie tylko o klubie piłkarskim Schalke czy kopalniach. Pomyśl o Małym Ortelsburgu. I o tym, jak Mazurzy zapisali się na kartach niemieckiej historii choć zrobili to... trochę po cichu.
Masz w rodzinie Mazurów? A może mieszkasz w Zagłębiu Ruhry? Podziel się swoją historią w komentarzach!

 
 
 
 
 
0 Komentarze