Ucieczka Christy Witzel z Prus Wschodnich i cud ocalenia

Mała, stara kamienna cegła leżąca na drewnianej powierzchni. Obok niej uschnięte źdźbło trawy. Zdjęcie w delikatnym świetle, w ciepłych, stonowanych barwach. Symbolizuje utracony dom i wojenną historię Christiny Witzel z Prus Wschodnich.

Osiem lat. Tyle miała Christy Witzel, gdy w jej małych dłoniach zostało tylko garść siana jedyna ochrona przed smagającym śniegiem i lodowatym wiatrem. Gdzieś w oddali trzaskały wystrzały, kruki wzlatywały z krzykiem nad pustkę, która jeszcze niedawno była jej domem. Prusy Wschodnie, zima 1945 roku. Świat, jaki znała, właśnie się kończył.

Mogła zginąć jak tysiące innych w śniegu, z wycieńczenia, pod bombami. Powinna była zaginąć bez śladu, stać się kolejną statystyką wojennej tragedii. Ale los miał dla niej inne plany. A może to nie był los może po prostu czasami cuda dzieją się naprawdę.

Historia małej Christy to opowieść o tym, jak kruchy może być ludzki świat i jak niewiarygodnie silna potrafi być nadzieja, gdy wszystko inne już się kończy.

Dzieciństwo wśród pól i niepokoju

Christa Witzel, z domu Tietz, przyszła na świat w 1941 roku w niewielkiej wsi Berjosowka (niem. Groß Sausgarten), niedaleko Królewca stolicy Prus Wschodnich. W jej wspomnieniach powraca zapach świeżego siana i odgłos dzwonków u krów wracających z pastwiska.

Choć życie toczyło się spokojnym rytmem, wojna była tuż za rogiem. Ojciec Christy, Adolf, służył na froncie wschodnim. Matka Elfriede zarządzała gospodarstwem sama, czasem pomagając ukrywającym się żołnierzom-dezerterom. W codzienności dziewczynki nie brakowało troski, ale i grozy wojennego czasu.

W 1943 roku mała Christa straciła wzrok w jednym oku z powodu infekcji. W czasach, gdy lekarze byli poza zasięgiem, ratunek przyszedł z zaskakującej strony rosyjski robotnik przymusowy podał matce domowy lek z... gotowanych dżdżownic. Niewiarygodne? A jednak dzięki tej nietypowej kuracji wzrok został uratowany.

Ucieczka z Prus Wschodnich luty 1945

W styczniu 1945 roku rozpoczęła się radziecka ofensywa, znana jako operacja wiślańsko-odrzańska. W ciągu dwóch dni linia frontu przesunęła się o 60 kilometrów, odcinając Prusy Wschodnie od reszty Rzeszy. W panicznym pośpiechu około 2,4 miliona ludzi musiało uciekać na zachód, wśród nich rodzina 8-letniej Christy.

„Mama rzucała rzeczy do worków w pięć minut. Szynkę wrzuciła pod podłogę ze słowami: to na nasz powrót”, wspomina Christa. Ich schronieniem stał się chłopski wóz przykryty płachtami i słomą. Tam też ukryła się trójka dzieci, dwie starsze kobiety i garść najpotrzebniejszych rzeczy.

Trasa, która powinna zająć dwa dni, przeciągnęła się na blisko miesiąc. W czasie tej odysei przez płonące wsie i skute lodem pola, Christa widziała rzeczy, których nie zapomina się nigdy: zmarznięte dzieci porzucone przy drodze, kobiety ciągnięte przez żołnierzy do rowów, ludzi ginących pod czołgami. Jednym słowem piekło.

Niezwykła decyzja, która odmieniła los

Kiedy dotarli do Gdańska, pojawiła się możliwość ucieczki drogą morską. Na liście statków widniała Wilhelm Gustloffkolos znany z ewakuacji ludności w trakcie Operacji Hannibal. Wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego, starsza siostra Christy, 16-letnia Hanna, zbuntowała się i odmówiła pójścia do portu. „Nie pójdę do tego brudnego miejsca!”, powiedziała.

Dzięki jej kaprysowi rodzina nie weszła na pokład. A kilka dni później, 30 stycznia 1945 roku, radziecka łódź podwodna zatopiła Gustloffa. Zginęło ponad 9 000 ludzi, jedna z największych katastrof morskich w dziejach świata. „Gdybyśmy wsiedli na ten statek, dziś mnie by tu nie było”, mówi z przekonaniem Christa.

Nowe życie po wojnie: zaczynając od zera

Po zakończeniu wojny, rodzina trafiła do radzieckiej strefy okupacyjnej, gdzie życie nie było łatwiejsze. Brakowało żywności, domów, bezpieczeństwa. W 1947 roku, mając zaledwie 13 lat, Christa została przerzucona przez tzw. zieloną granicę do Bawarii. Sama, zapłakana i przestraszona, jednak takie były realia tamtych czasów. „Dzieci szybko dorastały”, mówi cicho.

W nowym świecie znalazła miłość, nieoczekiwanie, w gospodzie w Dahlheim, spotkała przyszłego męża Karla-Heinza. Przeżyli wspólnie dekady, pracując, wychowując dzieci i próbując zapomnieć o koszmarze przeszłości.

Symbol przeszłości, cegła z nieistniejącego domu

W 1998 roku, razem z bratem, Christa postanowiła odnaleźć rodzinny dom. Dotarli do miejsca dawnej wsi, która dziś znajduje się w obwodzie kaliningradzkim. Co tam zastali? Nic. Pusta łąka, gdzie kiedyś tętniło życie. W piaskownicy znaleźli jedynie starą cegłę, jeden, mały kawałek domu, którego już nie było.

Ta cegła dziś leży na komodzie, przypominając o świecie, który przestał istnieć, nie przez czas, lecz przez wojnę.

Wojna oczami dziecka, przesłanie na dziś

Historia Christy Witzel to nie tylko opowieść o ucieczce z Prus Wschodnich. To historia dziecięcego strachu, matczynej odwagi, i ogromnej siły przetrwania. Ale to także historia z uniwersalnym przesłaniem.

Christa mówi dziś: „Gdy widzę matki z Ukrainy prowadzące dzieci przez granice, czuję ten sam ból”. Jej przeżycia, choć sprzed ponad siedemdziesięciu lat, stają się dziś znowu przerażająco aktualne.

Uniwersalne przełanie cierpienia

  • Bo każda taka historia przypomina, że wojna to nie tylko mapy i statystyki, to losy zwykłych ludzi.
  • Bo bez pamięci o przeszłości nie zbudujemy lepszej przyszłości.
  • Bo nawet jedno ludzkie życie zawiera zasługującą na uwagę historię odwagi, bólu i nadziei.

Nadziej mimo wszystko

Ucieczka Christy Witzel z Prus Wschodnich to opowieść, która porusza serce i zostaje w pamięci. Przypomina o tym, jak wiele potrafi przetrwać człowiek, nawet dziecko, w obliczu niewyobrażalnych okrucieństw. Jej wspomnienia to przestroga, refleksja, ale i nadzieja.

Kiedy dziś słyszymy o uchodźcach, pomyślmy o małej Christcie w wozie pełnym siana. Ona przeżyła. Bo ktoś na chwilę zbuntował się przeciw rozkazom. Bo ktoś dał przypadkiem szansę. Bo mimo wojny, była jeszcze ludzkość.

Jeśli historia Christy Witzel poruszyła Cię, podziel się tym wpisem. Nie pozwólmy, by takie opowieści zaginęły w historii.

Prześlij komentarz

0 Komentarze