Żydowskie życie w Prusach Wschodnich oczami Manfreda Sturmanna

Wyobraź sobie, że znajdujesz stary rękopis swojego dziadka. Nie list miłosny, nie przepis na zupę, ale opowieść o świecie, który zniknął. Tak właśnie było w przypadku Manfreda Sturmanna. Jego książka „Großvaters Haus” nie jest zwykłą biografią. To historia trzykrotnie utraconego świata: niemieckich Prus Wschodnich, żydowskiej społeczności i religijnych tradycji, które przestały istnieć. A teraz, po dziesiątkach lat ciszy, te wspomnienia wracają, by o tym przypomnieć.

Kim był Manfred Sturmann i dlaczego jego opowieść ma dziś znaczenie?

Manfred Sturmann urodził się w dawnym Królewcu (Königsbergu), dziś znanym jako Kaliningrad. W 1941 roku spisał osobiste wspomnienia z dzieciństwa i młodości, z życia spędzonego między silną tradycją religijną a nowoczesnością. Dziś, dzięki historykowi Dirkowi Heißererowi, możemy po raz pierwszy przeczytać te zapiski w wersji książkowej.

To dla nas wyjątkowa szansa, by zajrzeć do świata, którego już nie ma. A przecież pytanie o to, jak wyglądało żydowskie życie w Prusach Wschodnich, zyskuje na znaczeniu, gdy uświadomimy sobie, jak mało po nim zostało.

Dom dziadka – nie tylko budynek, ale cały świat

W centrum opowieści Sturmanna jest jego dziadek, Jakub Akiba Sturmann, rabin i chasyd z miasteczka Osterode (dzisiejsza Ostróda). Dla młodego Manfreda był nie tyle członkiem rodziny, co strażnikiem zasad i religijnych obowiązków. Chciał wychować wnuka na uczonego Tory. Brzmi srogo? Taki był jego świat. Codzienne modlitwy, studiowanie religijnych ksiąg, zakazy i nakazy... Dla dziadka każdy aspekt życia miał sens tylko, gdy zgadzał się z żydowską tradycją.

Tymczasem Manfred ciągnął do poezji, do wolności,  do nowoczesnego świata. I tak zaczął się ich konflikt pokoleń.

Porównanie z dzisiejszymi czasami?

Wyobraź sobie, że twoi dziadkowie każą ci uczyć się kaligrafii z gęsiego pióra, podczas gdy twoje myśli są przy TikToku. Tak właśnie Sturmann czuł się w świecie dziadka. Tę starą rzeczywistość próbował zrozumieć,  ale wiedział, że do niej nie należy.

Trzykrotna utrata świata – co oznacza „świat, który zniknął”?

Manfred Sturmann w swojej książce pokazuje, że przeszłość jego rodziny,  a właściwie całej żydowskiej społeczności Prus Wschodnich zniknęła aż na trzy sposoby. Jakie to były zniknięcia?

  • Utrata terytorium: Po 1945 roku Prusy Wschodnie przestały istnieć. Ich dawne miasta, jak Królewiec, Tylża, Ełk czy Osterode zmieniły granice, język i mieszkańców. Zostały wchłonięte przez Związek Radziecki i Polskę. Niemiecka przeszłość została zakopana pod nową rzeczywistością.
  • Utrata ludzi: W 1933 roku żyło tu około 9 tysięcy Żydów. Sześć lat później już tylko 3,5 tysiąca. Po wojnie niemal żadnych. Jedni uciekli, jak Manfred, który wyjechał do Palestyny w 1938 roku. Inni trafili do gett, obozów i na śmierć. Przykładowo, w Noc Kryształową spalona została synagoga w Insterburgu (dziś Czerniachowsk). Z Talmudu zostały tylko popioły.
  • Utrata tożsamości religijnej: Nawet zanim przyszli naziści, religijna tradycja zaczęła chwiać się w posadach. Synowie rabinów zostawali inżynierami, kupcami, a nawet poetami. Ojciec Manfreda był złotnikiem, a nie duchownym. Modernizacja „zjadała” stare zwyczaje i nie każdy miał na to zgodę.

Czy ta historia to tylko rodzinne wspomnienia?

Nie. To coś znacznie więcej. Mimo że na powierzchni mamy relację wnuka o dziadku, pod spodem kryje się opowieść o zderzeniu światów: religijnego ze świeckim, żydowskiego z niemieckim, romantycznego z brutalnym.

Dziadek Sturmanna nie rozumiał, czym jest syjonizm. Dla niego Ziemia Obiecana była alegorią, nie biletem do Jerozolimy. Za to Manfred trafił do środowiska syjonistów w Monachium i z czasem opuścił Europę. Jego wybór, jak setki podobnych,  był nie tylko próbą ucieczki, ale też symbolicznym końcem starego świata.

To historia przemyślana, nieco melancholijna, ale bardzo potrzebna.

Dlaczego „Großvaters Haus” ukazało się dopiero teraz?

Nawet jeśli Sturmann spisał swoje wspomnienia już w 1941 roku, nikt nie chciał tego czytać po wojnie. W powojennych Niemczech temat żydowskich Prus Wschodnich był po prostu... niewygodny. Kto miał wspominać Żydów, skoro wszyscy rozpamiętywali własne straty: wypędzenia, bomby, zgliszcza miast?

Dopiero w XXI wieku rękopis odkrył niemiecki literaturoznawca Dirk Heißerer. To on w 2024 roku doprowadził do publikacji książki. Wydano ją w Getyndze, mieście, które po wojnie stało się domem dla wielu wypędzonych z Prus Wschodnich. To symboliczne, prawda?

Co zostało po tym świecie i czy warto go dziś jeszcze szukać?

Choć większość fizycznych śladów dawnego żydowskiego życia w Prusach Wschodnich zniknęła, warto wiedzieć, gdzie szukać resztek pamięci:

  • Królewiec/Kaliningrad: Zabytkowa synagoga z 1896 roku została spalona w 1938, ale w 2018 powstała jej rekonstrukcja. Obecnie pełni funkcję centrum kultury.
  • Osterode/Ostróda: Dom dziadka Sturmanna już nie istnieje, ale na starym cmentarzu zachowały się kamienne nagrobki z hebrajskimi inskrypcjami.
  • Internetowe archiwa: Projekty takie jak Virtual Shtetl odtwarzają pamięć o dawnych żydowskich społecznościach. Choć często bez osobistego kontekstu, który dają takie książki.

Dlaczego warto to przeczytać?

Jeśli interesuje cię historia Prus Wschodnich, żydowskie dziedzictwo lub po prostu historie pełne emocji. „Großvaters Haus” to książka dla ciebie. Nie znajdziesz tu suchych dat, nudnych opisów. Znajdziesz za to myśli młodego chłopaka rozpiętego między tym, kim był jego dziadek, a kim sam chciał się stać.

To historia o utracie, przemijaniu, ale też o sile pamięci. Bo czasem jedno wspomnienie może ocalić cały świat, choćby tylko na papierze.

A może w Twoim mieście też istniał świat, który dziś przeszedł do historii?

Zastanów się: ile wiesz o historii swojej dzielnicy, swojej ulicy? Może miały tu miejsce święta, których już się nie obchodzi? Może były domy modlitwy, których dziś nie ma? Świat Sturmannów zaginął, bo przestało się o nim mówić.

Nie pozwólmy zapomnieć. Dzielmy się takimi historiami. To one pokazują, kim naprawdę byliśmy i kim mogliśmy być.

Jeśli interesuje cię umierające dziedzictwo, lokalna historia lub po prostu dobre opowieści – zanurz się w „Großvaters Haus”. Otwórz drzwi do domu, który stał się wspomnieniem.

Prześlij komentarz

0 Komentarze