Tym, którzy sądzą, że o bitwie pod Grunwaldem powiedziano już wszystko, Muzeum Bitwy pod Grunwaldem w Stębarku ma do przekazania jedną wiadomość: badania dopiero się rozkręcają.
Wydawać by się mogło, że starcie z 15 lipca 1410 roku to wydarzenie zamknięte w podręcznikach historii. Jednak dla naukowców, archeologów i historyków związanych z Muzeum Bitwy pod Grunwaldem to żywy, oddychający i wciąż skrywający tajemnice fenomen. Najnowszy, dziesiąty tom czasopisma "Nowe Studia Grunwaldzkie" to fascynujący wgląd w kulisy pracy współczesnego badacza.
To już nie jest tylko historia o rycerzach i kronikach. To opowieść o satelitach, georadarach, bazach danych w chmurze i lampach UV używanych do poszukiwania zaginionych grobów. Zapomnij o wizerunku archeologa z pędzelkiem i szpachelką. Dziś to interdyscyplinarny naukowiec, który musi wiedzieć równie wiele o średniowiecznej ceramice, co o standardach sieci 5G i protokołach przesyłu danych.
Na podstawie najnowszych publikacji z "Nowych Studiów Grunwaldzkich" (Tom X) zabierzemy Was w podróż po czterech filarach współczesnych badań grunwaldzkich. Zobaczymy, dlaczego technologia jest kluczowa, jak wygląda w praktyce podczas ratowania zniszczonego zamku, jak systematycznie przeczesuje się pole bitwy i jaka innowacja może wkrótce rozwiązać największą tajemnicę Grunwaldu.
Archeolog w chmurze, czyli dlaczego 5G jest ważniejsze niż łopata
Zanim przejdziemy do spektakularnych odkryć, musimy zrozumieć fundamentalną zmianę, jaka zaszła w archeologii. W swoim artykule "Teleinformatyka w pracy terenowej archeologa" Mateusz Ochęcki rzuca światło na problem, o którym rzadko się myśli: praca archeologa jest jednorazowa.
Archeologia to, jak dosadnie ujmuje to Ochęcki, nauka o charakterze destrukcyjnym. Gdy archeolog bada stanowisko, bezpowrotnie je niszczy. Nie da się drugi raz odkopać tej samej warstwy. Jedynym, co po niej pozostaje, jest dokumentacja. Jeśli ta dokumentacja zginie, czy to przez awarię laptopa, czy zalanie notesu, bezcenne dane o przeszłości przepadają na zawsze.
A dzisiejsza dokumentacja to nie tylko szkice. To gigabajty danych: skany trójwymiarowe, setki zdjęć cyfrowych o wysokiej rozdzielczości i precyzyjne dane georeferencyjne. Co gorsza, badania rzadko prowadzi się w centrum miasta. Typowe stanowisko archeologiczne to miejsce "poza terenami zurbanizowanymi", często w gęstym lesie lub w szczerym polu, gdzie o zasięgu można pomarzyć.
I tu właśnie wkracza teleinformatyka, czyli ścisła symbioza informatyki i telekomunikacji.
Problem: brak zasięgu
Współczesne badania wymagają stałego dostępu do sieci. Archeolodzy muszą na bieżąco przesyłać dane do chmury obliczeniowej, co nie tylko tworzy kopię zapasową, ale też pozwala na natychmiastową współpracę i wymianę informacji między zespołami. Utrata danych z uszkodzonego nośnika jest często znacznie poważniejszym problemem niż zniszczenie sprzętu.
Jak więc zapewnić stabilne łącze na odludziu?
1. Rozwiązania komórkowe (GSM/5G):
Wydaje się to proste, ale zwykły sygnał GSM często nie wystarcza. Wzmacnianie sygnału jest regulowane prawnie i tylko operatorzy mogą instalować aktywne wzmacniacze.
Rozwiązaniem jest technologia 5G. Dlaczego? Ponieważ wykorzystuje coś, co nazywa się sterowaniem wiązką (beamforming). Starsze sieci 4G działają jak żarówka, świecąc sygnałem dookólnie. 5G, dzięki systemowi Massive MIMO, działa jak inteligentny reflektor, precyzyjnie celuje wiązkę sygnału radiowego prosto w urządzenie użytkownika, minimalizując zakłócenia. W zależności od terenu, archeolodzy dobierają też anteny: logarytmiczne na otwartej przestrzeni lub dookólne w gęstym lesie.
2. Rozwiązania satelitarne:
Gdy infrastruktura naziemna zawodzi, pozostaje niebo. Łączność satelitarna jest dostępna niemal wszędzie i zapewnia stabilną transmisję danych.
Ochęcki wyjaśnia różnicę między dwoma głównymi typami satelitów:
* GEO (Geostacjonarne): wiszą" stale nad jednym punktem Ziemi. Dobre dla zasięgu regionalnego, ale nie globalnego.
* LEO (Niska orbita okołoziemska): to całe konstelacje satelitów (jak np. Starlink), które przemieszczają się, pokrywając zasięgiem całą planetę. To one są przyszłością globalnej łączności.
Dla archeologa w terenie oznacza to możliwość zabrania ze sobą przenośnego sprzętu. Przykładem jest Iridium GO! Wytrzymałe, wodoszczelne urządzenie, które działa jak mobilny hotspot Wi-Fi, łącząc się bezpośrednio z satelitami. Jedynym wymogiem jest widok na otwarte niebo.
Technologia ta ma swoją cenę, ale dla nauki, w której utrata danych oznacza bezpowrotną stratę fragmentu historii, jest to inwestycja niezbędna.
Zamek, którego nie było, i grodzisko z betonem, czyli archeologia w Dąbrównie
Teoria omówiona w pierwszej części znajduje swoje idealne odzwierciedlenie w praktyce. Artykuł Damiana Swata i dr hab. Jarosława Wilczyńskiego "Zniszczone i ponownie odkryte..." to fascynujący kryminał archeologiczny. Pokazuje, co się dzieje, gdy trzeba prowadzić badania w miejscu skrajnie zniszczonym przez współczesną infrastrukturę.
Miejscem akcji jest Dąbrówno, miasteczko kluczowe dla kampanii grunwaldzkiej. To właśnie je wojska Władysława Jagiełły zdobyły i spaliły 13 lipca 1410 r., tuż przed marszem na pola bitwy.
Tajemnica zamku w Dąbrównie
Przez lata historycy spierali się, gdzie właściwie stał średniowieczny zamek w Dąbrównie.
* Teoria 1: pałac Finckensteinów. Wielu badaczy zakładało, że zamek musiał znajdować się w miejscu późniejszego pałacu. Tę tezę obaliły badania prof. Tadeusza Poklewskiego-Koziełł (prowadzone w latach 1988-1995). Wykazały one, że w tym miejscu nie ma śladów średniowiecznej warowni. Odkryto fundamenty, owszem, ale należące do dużego domu wzniesionego dopiero w XVI wieku przez ród von Oelsnitz.
- Teoria 2: grodzisko w Starym Mieście. Na północny-zachód od Dąbrówna znajduje się potężne grodzisko "Góra Zamkowa". Być może to był ten pierwszy, krzyżacki zamek?
- Teoria 3: grodzisko Dąbrówno 2. Tuż przy mieście (130 m od dawnych murów) znajduje się znacznie mniejsze, stożkowate wzniesienie.
To właśnie to ostatnie grodzisko, Dąbrówno 2, stało się obiektem ratowniczych badań archeologicznych w 2022 roku. Dlaczego ratowniczych? Ponieważ na działce (nr 605/2) ruszyła budowa domu jednorodzinnego.
Kopanie w przeszłości (i w ściekach)
Badacze wiedzieli, że nie będzie łatwo. To nie było dziewicze stanowisko. W latach 30. XX wieku na tym terenie wybudowano... oczyszczalnię ścieków. Prace budowlane z lat 30. brutalnie zniszczyły nawarstwienia kulturowe.
Prace archeologiczne w 2022 roku, prowadzone przez firmę Archeoskop pod kierownictwem Damiana Swata, polegały więc na nadzorze nad pracami ziemnymi. Gdy koparka zdjęła humus, natrafiono na pozostałości dawnej poniemieckiej oczyszczalni. Ale pod nimi i obok nich kryła się historia.
Odkryto warstwy przemieszane, artefakty z XIV wieku leżały obok przedmiotów z lat 30. XX wieku. Kluczowe okazały się dwa odkrycia:
- Fosa: odkryto ślady zasypanej fosy, o której wspominał w swojej kronice Ch. B. Bock.
- Warstwa zniszczenia: w wykopie II natrafiono na bardzo cienką warstwę spalenizny przemieszaną z gruzem ceglanym. Autorzy stawiają hipotezę, że mogą to być namacalne ślady pożaru z 13 lipca 1410 roku, co czyniłoby ją "jedną z najlepiej datowanych warstw w archeologii".
Co mówią śmieci (czyli znaleziska)
Najciekawsze okazały się znaleziska ruchome, które pokazały skalę zniszczeń terenu.
- Ceramika: znaleziono 96 fragmentów naczyń. Większość to ceramika z XIV i początków XV wieku (w tym piękna, szkliwiona na zielono i żółto). Ale były tam też fragmenty z XVII i XVIII wieku. Ponad 71% ceramiki pochodziło z zasypiska fosy.
- Dowód niszczenia: najbardziej obrazowym dowodem jest fakt, że na niektórych średniowiecznych fragmentach ceramiki znaleziono... przylepione grudki betonu. To namacalny dowód, jak prace budowlane w latach 30. XX wieku wtargnęły w warstwy archeologiczne.
- Architektura: mimo zniszczeń, odnaleziono elementy, które świadczą o randze tego miejsca. Nie był to zwykły drewniany gródek. Znaleziono gotyckie cegły (w tym jedną całą, tzw. "palcówkę"), fragmenty płytek podłogowych i dachówek (w tym gąsior). Wskazuje to, że grodzisko Dąbrówno 2 było tzw. zamkiem typu przejściowego (motte), prawdopodobnie z murowaną wieżą.
Co jadł krzyżacki wójt? (analiza kości)
Tu do akcji wkracza dr hab. Jarosław Wilczyński z PAN w Krakowie, który przeanalizował 46 znalezionych kości i zębów. Jego analiza dała nam wgląd w menu mieszkańców grodziska.
Na stole lądowały:
- Zwierzęta domowe (najwięcej): bydło (w tym młody, 6-miesięczny osobnik), świnie, kozy/owce, konie, a nawet gęś domowa.
- Zwierzęta dzikie (co ciekawe, aż 25% oznaczonych szczątków!): głuszec i sarna. Tak duży udział dziczyzny świadczy o dużym znaczeniu łowiectwa w diecie elity zamieszkującej grodek.
- Ryby: znaleziono też pojedynczą łuskę ryby z rodziny okoniowatych.
Kości nosiły liczne ślady działalności człowieka, głównie rąbania (17,8% kości), co świadczy o ćwiartowaniu tuszy. Ale były też ślady działalności zwierząt, 8,9% kości nosiło ślady gryzienia, co dowodzi, że psy miały powszechny dostęp do odpadków.
Badania w Dąbrównie to podręcznikowy przykład, jak nowoczesna, interdyscyplinarna archeologia potrafi wydobyć cenne informacje nawet z miejsca, które wydawało się bezpowrotnie stracone.
Mapa skarbów, czyli jak powstaje planigrafia pola bitwy
O ile badania w Dąbrównie były punktową akcją ratowniczą, o tyle praca zespołu Adama Góreckiego, opisana w "Sprawozdaniu z badań archeologicznych...", to zakrojona na szeroką skalę, systematyczna akcja. To X sezon badań (z 2024 r.) prowadzonych przez Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.
To już nie jest tylko archeologia, to niemal logistyka wojskowa. W badaniach wzięło udział około 75 wolontariuszy, członków stowarzyszeń eksploracyjnych z Polski, Danii i Norwegii. Ich celem było przeczesanie łącznie 95 hektarów terenu.
Głównym narzędziem były wykrywacze metali. Ale nie jest to chaotyczne bieganie po polu. Każdy, nawet najmniejszy sygnał jest sprawdzany. Każdy znaleziony artefakt jest precyzyjnie opisywany koordynatami GPS. W ten sposób, sezon po sezonie, powstaje szczegółowa mapa znalezisk, tzw. planigrafia. To ona pozwala wizualizować, gdzie starcia były najbardziej intensywne.
Misja 1: gdzie nocował Jagiełło?
Jednym z głównych celów sezonu 2024 była próba weryfikacji hipotezy szwedzkiego profesora Svena Ekdahla. Głosi ona, że armia Jagiełły po spaleniu Dąbrówna nie maszerowała prosto na Grunwald, ale ominęła jezioro Dąbrowa Mała od zachodu i zatrzymała się na postój w okolicach krzyżackiego majątku Wierzbica.
- Działanie: zespół przeszukał tereny w okolicach Starego Miasta, na zachód od jeziora.
- Wynik: niejednoznaczny. Znaleziono kilka przedmiotów, które mogą być militariami (zbrojnik rękawicy pancernej? bodziec od ostrogi?), ale ich stan zachowania jest bardzo zły. Autor sprawozdania, Adam Górecki, słusznie zauważa, że nawet jeśli to militaria, mogły równie dobrze należeć do oddziałów litewskich, które najechały pobliskie grodzisko w Starym Mieście w XIV wieku. Droga przemarszu wojsk pozostaje zagadką.
Misja 2: co kryje pole bitwy?
Drugim obszarem badań były tereny w bezpośrednim sąsiedztwie ruin kaplicy pobitewnej.
- Działanie: przeszukiwanie działki nr 68 (obręb Łodwigowo).
- Wynik: bingo. W północno-wschodnim narożniku działki natrafiono na dużą ilość grotów bełtów oraz liczne, pojedyncze ogniwa kolczugi. To wyraźny ślad intensywnej walki.
- Niespodzianka: przeszukano też działkę nr 268, sąsiadującą z kaplicą. Spodziewano się, że nic tam nie będzie, gdyż teren ten został rzekomo zniwelowany (zplantowany) przy budowie pomnika w latach 50.. A jednak, płytko pod powierzchnią (ok. 10 cm) znaleziono gwiazdkę od ostrogi. To dowód, że nawet tereny uznane za "stracone" mogą jeszcze kryć zabytki.
Misja 3: bełt na tyłach wroga
Trzeci obszar badań to łąki położone ok. 1 kilometra na zachód od drogi Grunwald-Łodwigowo. W czasie bitwy znajdowały się one prawdopodobnie na tyłach armii polsko-litewskiej.
- Działanie: przeszukiwanie działki nr 13 (obręb Grunwald).
- Wynik: znaleziono... pojedynczy grot bełtu. Co on tam robił? Górecki logicznie wyklucza, by zgubił go uciekający rycerz krzyżacki, byłby to kierunek prosto na wrogie oddziały. Najbardziej prawdopodobne hipotezy? Albo zgubił go któryś z żołnierzy przemieszczających się na zapleczu frontu, albo... ktoś polował na zwierzynę w lesie za obozem.
Badania z 2024 roku pokazują, że choć pole bitwy wciąż dostarcza nowych artefaktów, to wielkie pytania - jak choćby o trasę przemarszu armii - pozostają bez odpowiedzi. Zespół sugeruje, że w przyszłości warto może zbadać zupełnie inny kierunek, np. na wschód od Dąbrówna.
Światło w ciemności, czyli metoda Wolińskiego i polowanie na groby
To może być najbardziej rewolucyjna część najnowszych badań. Artykuł Karola Wolińskiego "Nocna prospekcja terenowa z wykorzystaniem metody Wolińskiego" to gotowy scenariusz na odcinek "Archiwum X".
Wielka tajemnica Grunwaldu
Wszyscy wiemy, że w bitwie zginęły tysiące ludzi. Gdzie oni są?
Do tej pory jedyne znane masowe pochówki zlokalizowano przy kaplicy pobitewnej. Znaleziono tam szczątki ok. 255-266 osób. Co ważne, część kości nosiła ślady ekshumacji i przeniesienia (były na tzw. "złożu wtórnym"). Niektóre szczątki (prochy) znaleziono w krypcie.
Ale to wciąż ułamek poległych. Gdzie są pozostali?
Dotychczasowe metody poszukiwania grobów (odwierty, wykopy sondażowe, badanie roślinności) zawodziły. Nowoczesne metody, jak georadar (GPR), dały pewne wskazówki. W 2022 roku dzięki georadarom (polskiemu GPR 500MHz i Mala 250/500MHz) namierzono anomalię. Położono wykopy sondażowe i odkryto... duży płaszcz kamienny. Ale pod nim ani obok niego nie stwierdzono obecności szczątków ludzkich. Zagadka trwała.
Błysk geniuszu (dosłownie)
Tu na scenę wkracza Karol Woliński, detektorysta i uczestnik badań. Jak sam opisuje, podczas prac nad prototypem lampy UV do... poszukiwania bursztynu, przypadkowo zauważył, że znaleziona na plaży kość ptasia również odbija światło UV.
Ta obserwacja była kluczowa. Woliński zaczął szukać informacji i natrafił na artykuł naukowy z 2017 roku w "Brazilian Dental Journal". Potwierdzono w nim laboratoryjnie to, co odkrył: kości i zęby mają właściwości fluorescencyjne - absorbują fale o niskiej długości (UV) i emitują światło widzialne. Co ciekawe, zębina fosforyzuje mocniej niż szkliwo, a szkliwo mocniej niż kości.
W tym momencie Woliński połączył kropki. Przez 600 lat pola grunwaldzkie były nieustannie orane. Zabiegi agrotechniczne musiały naruszyć płytko zakopane groby i wydobyć na powierzchnię gruntu fragmenty kości. W dzień są one niewidoczne, ale w nocy...
Test metody Wolińskiego
Narodziła się autorska metoda nocnej prospekcji. Woliński zaproponował ją kierownikowi badań, Adamowi Góreckiemu.
W nocy, 27 sierpnia 2024 roku, niewielki zespół udał się w pole. Warunki nie były idealne, ziemia była sucha (a wilgotne kości lepiej odbijają UV), a grunt w 30-50% pokrywały resztki roślin. Ale noc była bardzo ciemna (2 klasa w skali Bortle'a), co sprzyjało obserwacjom.
Wyposażeni w prototypowe lampy UV, zaczęli przeczesywać teren.
- Wynik 1: w starym wyrobisku żwiru natrafiono na kości. Po weryfikacji okazały się zwierzęce, prawdopodobnie resztki z nory lisa. Ale metoda zadziałała. Kości, jak opisuje Woliński, "wyróżniały się kolorem jasnym, białym z żółtym odcieniem".
- Wynik 2: w pobliżu kaplicy pobitewnej odkryto kolejne dwa małe fragmenty kostne. Znów, kierownik badań zidentyfikował je jako zwierzęce.
Choć tym razem znaleziono tylko szczątki zwierzęce, test zakończył się pełnym sukcesem. Metoda Wolińskiego udowodniła, że z dużą łatwością pozwala zlokalizować na powierzchni pola drobne fragmenty kostne, które w świetle dnia są absolutnie niewidoczne.
Odkrycie to jest rewolucyjne. Jak podsumowuje sam autor, z powodu swojej skuteczności metoda Wolińskiego powinna zostać włączona na stałe do programu badań. To nasza największa szansa na odnalezienie zaginionych grobów i rozwiązanie ostatniej wielkiej tajemnicy Grunwaldu.
Nowa era badań
Lektura "Nowych Studiów Grunwaldzkich" (Tom X) nie pozostawia złudzeń: archeologia wkroczyła w XXI wiek z pełnym impetem. To już nie jest tylko praca fizyczna, ale przede wszystkim wyścig technologiczny i analityczny.
Historie z Dąbrówna, pól grunwaldzkich i nocnych poszukiwań pokazują naukę w działaniu. Pokazują, jak z pozornie zniszczonego stanowiska, dzięki skrupulatnej analizie ceramiki i kości, można odtworzyć dietę średniowiecznego wójta. Pokazują, jak tysiące sygnałów z wykrywaczy metali, po naniesieniu na mapę GPS, ujawniają topografię bitwy, o której milczał Jan Długosz.
A co najważniejsze, pokazują, że czasami największe odkrycia biorą się z przypadku - jak kość ptasia świecąca w świetle lampy UV przeznaczonej do szukania bursztynu. Duchy Grunwaldu wciąż mają wiele do powiedzenia. Dziś, dzięki połączeniu technologii s
atelitarnej, analizy danych i ludzkiej pomysłowości, w końcu zaczynamy rozumieć ich język.

0 Komentarze