Film o Prusach Wschodnich Hermanna Pölkinga - historia jak z rodzinnego albumu


Czy można zakochać się w historii? A dokładniej w historii miejsca, którego już nie ma? Jeśli myślisz, że dokument historyczny to tylko nudne gadanie o dacie jakiejś bitwy, to za chwilę zmienisz zdanie. Film „Ostpreußen Entschwundene Welt” Hermanna Pölkinga to coś zupełnie innego. To prawdziwa podróż w czasie bez efektów specjalnych, za to z archiwalnymi filmami, które pokazują życie sprzed 100 lat z perspektywy zwykłych ludzi.

Ten film o Prusach Wschodnich to nie tylko lekcja historii. To opowieść o tym, jak żyli ludzie w miejscu, które zniknęło z mapy, ale wciąż żyje w pamięci i w obrazach zachowanych na taśmach filmowych.

Hermann Pölking reżyser z lupą

Kiedy słyszymy „reżyser dokumentu”, zwykle wyobrażamy sobie kogoś w fotelu montażowym. Ale Pölking bardziej przypomina detektywa. Przez 12 lat(!) przemierzał archiwa w Niemczech, USA i Rosji, szperał na internetowych aukcjach, a nawet trafił na pamiątkowe amatorskie nagrania szwajcarskich turystów z lat 30. Dzięki temu zgromadził aż 60 godzin filmów z czego aż 70% to prywatne, domowe wideo!

To właśnie dzięki takim materiałom widzimy nie tylko znane postacie historyczne, ale przede wszystkim zwykłych ludzi. Dzieci chlapiące się w morzu, rolników w polu, kobietę w fartuchu idącą po wodę... Ten film to nie tylko montaż wydarzeń to ludzka opowieść zamknięta w starych klatkach filmowych.

Jak wyglądało życie w „zaginionym” świecie?

Czy Wschodni Prusak był twardy jak skała? Można tak powiedzieć! Pölking pokazuje życie codzienne regionu od 1912 roku, cofając się aż do czasów sprzed I wojny światowej. W filmie nie brakuje wypowiedzi potomków ówczesnych mieszkańców. Jeden z nich opowiada z uśmiechem:

Mróz trzydzieści poniżej zera? Żaden problem! Krowy i tak trzeba doić o piątej rano.

Film pozwala nam spojrzeć na historię Prus Wschodnich z zupełnie innej perspektywy. Nie jako opowieść o wojnie i polityce. Tu chodzi o ludzi. O to, jak jedli, pracowali, spędzali wakacje i jak radzili sobie z codziennym życiem często w trudnych warunkach klimatycznych.

Paradoks ostatnich dni raju

Jedna z najlepiej zapamiętanych scen to sierpień 1944 roku. Królewiec tętniące życiem miasto. Tramwaje, śledzie w tawernach, śpiew ptaków… A wszystko to kilka dni przed tym, jak brytyjskie naloty obrócą to wszystko w ruinę. Ten kontrast boli. Ale przecież tak wygląda historia pełna paradoksów.

Mikrohistorie, które zostają w głowie

Jedna z najbardziej poruszających historii w filmie to wspomnienia Hansa-Joachima Scharffettera. Miał osiem lat, gdy w 1945 roku uciekł z ojcem, prowadząc stado… 24 trakeńskich koni przez zamarznięte Zalew Wiślany. Gdy niemiecki żołnierz chciał je zarekwirować, jego ojciec wyjął pistolet i powiedział:

Strzel, ale umrzesz razem ze mną.

Ich konie przeżyły ucieczkę i dotarły do Dolnej Saksonii. Do dziś ich potomkowie galopują tam po łąkach. Takie mikrohistorie są jak perły małe, ale błyszczące. I zostają w pamięci na długo po obejrzeniu filmu.

Mozaika narodów prawdziwa twarz Prus

Jednym z celów Hermanna Pölkinga było pokazanie, że Prusy Wschodnie to nie była kraina jednej nacji. Żyli tu obok siebie Niemcy, Polacy, Litwini, Żydzi, Rosjanie. Jedni pracowali jako rybacy, drudzy jako rzemieślnicy. W filmie widzimy polskich robotników sezonowych z Mazur, żydowskiego krawca z Tylży i wielu innych. To nie podręcznikowa historia to świadectwo różnorodności.

Jak zauważa historyk dr Tomasz Sanecki: „Amatorskie filmy pokazują prawdziwą mozaikę narodów. To zapis rzeczywistości, którą propaganda próbowała zamazać.”

Czy taki film ma sens dziś, w 2025 roku?

Dobre pytanie. Po co właściwie przypominać sobie świat, który zniknął? Pölking odpowiada krótko i celnie: ten film nie jest „tylko dla Niemców”. To opowieść o wspólnej ziemi. O tym, jak ideologie potrafią zniszczyć piękną, różnorodną tkankę społeczną. Jak pisał litewski poeta Tomas Venclova: „Pamięć jest jak zalew im bardziej próbujesz ją zdusić, tym mocniej wraca falami.”

Dlaczego warto obejrzeć „Ostpreußen Entschwundene Welt”?

  • To nie są suche fakty z książki do historii. Film mówi prostym językiem obrazu. Pokazuje świat, który kiedyś istniał, a teraz żyje tylko na kliszy filmowej.
  • Brak współczesnych ujęć! Całość oparta jest na archiwaliach. Zero efektów. Liczy się tylko historia surowa i szczera.
  • Lokalność, która inspiruje. Prus Wschodnich już nie ma, ale ich dziedzictwo żyje w kulturze, wspomnieniach i… nawet internetowych memach.

Bonus dla ciekawskich ciekawostki geograficzne i literackie

Dla tych, którzy po seansie chcieliby zgłębić temat:

  • Otwórz Google Earth i porównaj Królewiec (54.7104°N, 20.4522°E) i Kaliningrad to to samo miasto, tylko pod inną nazwą.
  • Sięgnij po „Ziemię Ulro” Czesława Miłosza eseje z pogranicza Litwy, Prus i duszy.

Historia, która oddycha

Film Pölkinga to coś więcej niż dokument historyczny. To intymna opowieść o przeszłości, która nadal do nas mówi. Dzięki cyfrowej renowacji obraz nabiera ostrości, ale to emocje ludzi w kadrach sprawiają, że całość porusza.

Nie znajdziesz tu bohaterów wojennych z orderami. Są za to dzieci biegające boso, konie z rozwianą grzywą, uśmiechy na rynku i niepewność przyszłości, której nikt wtedy nie znał.

„Ostpreußen Entschwundene Welt” to film, który zadaje pytania i nie daje prostych odpowiedzi. Pokazuje, że historia to nie tylko daty i nazwiska, ale przede wszystkim ludzie. A ich głos chociaż stary i drżący nadal może poruszać.

A Ty? Może w Twoim rodzinnym albumie też kryje się fragment historii, który warto ocalić?



Prześlij komentarz

0 Komentarze